Moja Historia – Paulina
Witajcie,
Pewnie zadajecie sobie pytanie, dlaczego postanowiłam opisać tą smutną historię Mojego Męża i Moją.
Powody są dwa:
1. Zrobiłam to dla siebie – jest to dla mnie forma listu terapeutycznego.
2. Zrobiłam to dla Was – żebyście wiedzieli, że nie jesteście sami w takiej sytuacji. Po to, żebyście wiedzieli, jak reagować w momencie, kiedy zapali się ta przysłowiowa czerwona lampka. I żebyście wiedzieli, co zrobić, kiedy czerwona lampka nie zmieni się później w zieloną, tylko gdy całkowicie już zgaśnie…
Tworzyliśmy z Moim Mężem szczęśliwą parę od 16 lat. Oczywiście, jak w każdym związku zdarzały się mniejsze i większe burze, ale zawsze stanowiliśmy zgrany zespół. W pewnym momencie Go zabrakło, było to dokładnie 3 miesiące po naszym ślubie…
1 listopada 2022 roku
Odpoczywaliśmy z Mężem w sypialni. Leżeliśmy w mocnym uścisku i nic nie zapowiadało zbliżającej się tragedii. Nagle Mąż wydał z siebie mocne westchnienie, a Jego ciało zaczęło sztywnieć. Na początku byłam przekonana, że to jeden z jego żartów. Ale kiedy nie reagował na mój krzyk, już wiedziałam, że to nie żart. Niepokojące objawy zaczęły przybierać na sile. Jego oczy podeszły krwią, a jego kończyny zaczęły układać się w nienaturalne kształty. Zadzwoniłam pod numer 112, a następnie pobiegłam po sąsiadkę, która pracuje w Służbie Zdrowia. Objawy zaczęły przybierać na sile. Jego ciało zaczęło „unosić się w powietrzu”, a z ust wydobywał się niewyobrażalny krzyk. Pogotowie zjawiło się bardzo szybko. Mąż bił pięściami na oślep i nie reagował na mój głos. Trzech Pracowników Medycznych oraz Moja Przyjaciółka nie mogli Go utrzymać, aby założyć mu wkłucie. Z pomocą przybiegł Sąsiad. W końcu udało się podać leki. Jednak ciało i umysł Mojego Męża nie reagowały. Po kolejnej dawce leków udało się Go w miarę ustabilizować. Pracownik Medyczny zadzwonił do Szpitala, żeby zapytać, czy mają wolny tomograf, bo wiozą 32 letniego Mężczyznę z podejrzeniem pęknięcia tętniaka. Usłyszałam to i ziemia osunęła mi się spod stóp. Co?! Jakiego tętniaka?! Następnie zabrano Mojego Męża do Szpitala. Zastanawiacie się pewnie teraz, czy nie było wcześniej żadnych objawów. Przejdźmy zatem do początku.
14 października 2022 roku
Byłam na zakupach. Nagle dzwoni do mnie Mąż, że jego Mama, która chorowała już długi czas, gorzej się poczuła. W wyniku tej stresującej sytuacji zaczęła Go bardzo boleć głowa, więc jedzie z sąsiadką na pogotowie. Nie pamiętam wtedy jak wróciłam do domu. Starałam się zachować spokój. Zrzuciłam to na stres. Mąż był bardzo przejęty chorobą swojej Mamy, co w rezultacie doprowadzało w ostatnim czasie do Jego różnych dziwnych, a wręcz czasem przerażających zachowań. Dojechałam na miejsce. Odebrałam Go z pogotowia, gdzie podano mu leki przeciwbólowe. W domu ból nie ustępował. Mąż nie mógł spać w nocy. Od tej pory najbliższe dwa tygodnie stały się nieustanną walką z Jego bólem głowy. Towarzyszyły nam codzienne wyjazdy do różnych lekarzy, fizjoterapia, akupunktura, kąpiele relaksacyjne, zimne okłady. Nic nie pomagało. Mąż dostał skierowanie na tomograf – termin miał wyznaczony na 04.11.2022. Ból z czasem zaczął robić się coraz bardziej znośny. Pomagały tabletki na migrenę. 31.10.2022 Mąż czuł się na tyle dobrze, że pojechaliśmy pospacerować za rękę po Wrocławiu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to będzie ostatni nasz już spacer…
1 listopada 2022
Mąż po przyjeździe do szpitala dostaje kolejnego ataku. Tomograf wykazuje pęknięcie tętniaka. Zostaje przewieziony do kolejnego Szpitala, który specjalizuje się w tego typu przypadkach. Jego ciśnienie jest bardzo wysokie, przez co nie można przeprowadzić żadnego zabiegu. Mąż ma jedno zadanie – przeżyć do rana. Udaje mu się to.
2 listopada 2022
Rano zostaje wykonany zabieg embolizacji tętniaka. Teraz Mój Mąż dostaje kolejne zadanie – musi ustąpić krwawienie, które sieje spustoszenie w Jego Mózgu.
3 listopada 2022
Krwawienie znacznie się zmniejsza. Wszyscy się cieszymy. Nie mogło być inaczej! Bo Mój Mąż to przecież Wojownik, który nigdy się nie poddaje!
4 listopada 2022
Stan stabilny.
5 listopada 2022
Nagłe pogorszenie stanu neurologicznego. I informacja, która spadła na nas jak grom z jasnego nieba – 3 % szans na przeżycie. Pod oddziałem zbierają się tłumy. Nikt nie może w to uwierzyć. Wszyscy chcą się z Nim pożegnać, ale jednocześnie nadal wierzą w cud.
6 listopada 2022
Stan krytyczny.
7 listopada 2022
Stan krytyczny. Jedyne co pozostaje Mojemu Mężowi z funkcji życiowych, to spontaniczny oddech.
8 listopada 2022
15:30 stwierdzona śmierć mózgu i oficjalny zgon Mojego Męża. Oprócz informacji o zgonie otrzymałam również pytanie. Czy jako Jego Żona nie zgłaszam sprzeciwu, aby Mój Mąż został Dawcą. Pierwsza myśl, ale że co? Zabiorą mu narządy i nic mi już z Niego nie zostanie? Ale po pierwszym szoku, przychodzi inna myśl. Przecież Jego narządy mogą uratować komuś życie. Jego serce może dalej bić na tym świecie, a może nawet pewnego dnia zapukać do moich drzwi. I wtedy same z moich ust wydobywają się słowa: PEŁNA ZGODA!
9 listopada i kolejne dni
Płacz, niedowierzanie, złość, brak sił, wegetacja. I czujesz, że z Twojego człowieczeństwa nic już nie zostało. Jesteś jak zaprogramowana maszyna – nie, inaczej. Jesteś jak ten Tamagotchi – „Pić, jeść, spać, jak Tamagotchi. Tylko pić, jeść, spać, jak Tamagotchi”. Dom w tym czasie wypełniony jest Rodziną i Przyjaciółmi. Ludzie Ci rozumieli mnie bez słów. Wiedzieli, kiedy wygonić mnie do toalety, wiedzieli, kiedy pod nos podstawić kanapkę, a kiedy po prostu przytulić, głaskać po głowie i płakać razem ze mną. Dziś wiem, że to oni mnie uratowali. Że dzięki Nim byłam w stanie z czasem wyjść z tego mroku.
1 grudnia 2022
Powrót do pracy. W głowie milion myśli. Idę tam z przysłowiową kluchą w gardle i przerażeniem. Okazuje się, że całkiem niepotrzebnie. Wchodzę tam i wiem, że to najlepsze co mogłam w tej sytuacji dla siebie zrobić. Zdaję sobie sprawę, że przecież w tej pracy od 8 lat spędzam większość swojego dnia, że znam tych ludzi, a oni znają mnie. Że są to ludzie, którzy zawsze byli mi przychylni. I tym razem mnie nie rozczarowali. Czułam, że są ze mną całym sercem, że zrobią wszystko, abym czuła się tam dobrze.
Kolejne tygodnie
Na terapii byłam przygotowywana do wszystkich etapów żałoby, ale nie przypuszczałam, że wszystkich etapów żałoby, które powinny być rozwleczone w czasie, mogę doświadczać w jeden dzień. Od szoku i niedowierzania, przez tęsknotę, rozgoryczenie, złość, dezorganizację, aż po reorganizację. Rodzina i Przyjaciele nadal są przy mnie jak najwierniejsi Strażnicy. Ale ja powoli zaczynam się oddalać. Od tej pory Netflix staje się moim najlepszym przyjacielem. Przed telewizorem zaczynam odnajdywać spokój. Cały czas uczęszczam na terapię. Wychodzę z niej i na chwilę jest mi lepiej. Po dwóch dniach jednak siły znowu mi opadają. I tak w kółko. Praca, Netflix, terapia. Ciągła huśtawka nastrojów. Z człowieka poukładanego, dobrze zorganizowanego, staję się kimś, komu wyłączono przycisk odpowiedzialny za myślenie. O czym mogę to zapominam. Po drodze są święta i zaczynam rozumieć, że kiedyś ten piękny świąteczny czas, od dziś stanie się dla mnie tylko jednym wielkim bólem.
Kolejne miesiące
Przestaję się czołgać i powoli zaczynam raczkować jak dziecko. Rodzina i Przyjaciele nie muszą mnie już tak często odwiedzać, bo jestem w stanie dojść do Nich na kolanach. Zaczynam się spotykać z ludźmi, coraz częściej się uśmiecham, a mniej płaczę. Nawiązuję kontakt z Fundacją „Nie Pękaj – Be Strong”, która również mnie wspiera. Znajduję w sobie siłę, żeby wydać pośmiertną płytę Mojego Męża. Jadąc w aucie i słuchając tej płyty, Jego głos przynosi mi ukojenie.
8 lipca 2023
Powoli wstaję z kolan. Moje kroki są jeszcze chwiejne i wiem, że w każdym momencie mogę się przewrócić, ale wiem też, że Mój Ukochany Mąż przytrzyma mnie wtedy za rękę…
* „Kolejnym darem śmierci było odkrycie, że miłość trwa dłużej niż życie tego, kogo kochamy”
* Renata Arendt-Dziurdzikowska „Możesz odejść, bo Cię Kocham. O śmierci, pożegnaniach i nowym
życiu”