Moja Historia – Iza

W związku z częstymi bólami głowy, w październiku 2017 roku udałam się do neurologa na konsultację. Od neurologa uzyskałam skierowanie na rezonans magnetyczny głowy. Byłam wtedy na ostatnim roku studiów w Niemczech i kończyłam pisać moją pracę magisterską. Ten dzień zapamiętam jednak do końca życia. Po kilku tygodniach od badania zadzwoniła do mnie mama, która odebrała w moim imieniu wynik rezonansu. Zdążyłam już zapomnieć o wykonanym badaniu i skupiłam się całkowicie na pisaniu pracy. Mama przekazała mi, że w opisie wyniku napisali, że wykryto coś w szyi (błędne zrozumienie przez moją mamę położenia tętniaka – tętnica szyjna wewnętrzna lewa). Przerażona spisałam wynik na kartce i pobiegłam do lekarza neurologa, który kierował mnie na badanie. Akurat tego dnia przyjmował w przychodni.

 

Pamiętam ten dzień, jakby to było dzisiaj. Pan doktor przeczytał opis, spojrzał na mnie i powiedział, że chodzę z tykającą bombą i jak pęknie, to są małe szanse, że mnie uratują.

 Dla 24- letniej dziewczyny te słowa były szokiem. Do tego dnia nie miałam bowiem pojęcia, czym jest tętniak. Po tych słowach spakowałam swoje rzeczy i wróciłam do domu rodzinnego, aby zadecydować wspólnie z rodzicami o dalszym postępowaniu.

Uzyskałam namiar do Pana Profesora Juszkata i kilka dni później byłam umówiona na konsultację w Poznaniu. Pan Profesor pocieszał mnie, że może to jednak nie jest tętniak, gdyż badanie było zrobione na 1,5-teslowym aparacie, było bardzo ciemne i mało czytelne. Zrobiłam więc kolejny rezonans w Poznaniu w trybie pilnym, który pokazał jeszcze gorszą diagnozę – zamiast jednego tętniaka okazało się, że mam dwa tętniaki mnogie tętnicy szyjnej wewnętrznej lewej. Szok, który wtedy mi towarzyszył był jeszcze większy. 

Bałam się normalnie funkcjonować, ponieważ każdego dnia miałam wrażenie, że one zaraz pękną.

Pod koniec 2017 r. trafiłam na oddział neurochirurgiczny w Poznaniu celem wszczepienia stentu (był to zaplanowany pierwszy etap operacji). Na bloku operacyjnym okazało się, że zamiast dwóch tętniaków mam trzy tętniaki złączone ze sobą. Trzeci tętniak był bardzo mały, miał 1 mm. Bardzo bałam się operacji, ponieważ nie wiedziałam czy wszystko dobrze się zakończy. 

Tego dnia wszystkie moje dotychczasowe problemy wydawały mi się być błahostkami.

Angiografia kontrolna wykonana pół roku później w 2018 r. wykazała, że stent jest wystarczający i embolizacja nie jest już konieczna. Jednak duże przeżycia emocjonalne związane z nagłą śmiercią mojego taty oraz prowadzenie stresującego zawodowego trybu życia doprowadziły do tego, że w grudniu 2020 r. trafiłam kolejny raz na oddział. Moje tętniaki w bardzo krótkim czasie znacząco się powiększyły i konieczne było wykonanie embolizacji. Na szczęścia wszystko przebiegło prawidłowo.

Wykonywanie kontrolnych rezonansów zgodnie z zaleceniami pozwoliło wykryć szybko nowego tętniaka, którego wielkość jest jeszcze mała (około 2mm), a ja mam czas, aby kolejny raz oswoić się z diagnozą. 

Mój przypadek pokazuje, że w przypadku tętniaków bardzo ważna jest kontrola, ponieważ nigdy nie wiemy czy nie mamy tendencji do tworzenia się kolejnych nowych tętniaków (tak jak prawdopodobnie ja).