Moja Historia – Ania

Moja historia zaczęła się na trampolinie. Jestem instruktorką fitness od ponad sześciu lat. Pięknie układało się od samego początku, naprawdę. Po drodze udało mi się wygrać wakacje na Florydzie, jako najlepszej instruktorce na trampolinie. Zwiedziłam Miami. Całe Leszno dopingowało, by mi się udało. 

Nie obyło się bez pandemii, która powaliła siłownie i fitnessy na kolana. Nie poddałam się. Walczyłam ze wszystkich sił o to, by przetrwać. Prowadziłam zajęcia online, nie podawałam się, by mieć do czego wrócić. To był piękny powrót. Na mojej sali fitness spotykam różnych ludzi. Wszyscy jesteśmy tu tacy sami, mało tego – stworzyły się przyjaźnie, miłości. Wylewane tysiące litrów potu, pojawiły się nie raz łzy szczęścia, urodziło się niejedno dziecko. I mamusie zawsze wracały na salę. Taki Szabel Team. Mojej pracy poświęciłam się w całości. Czułam się potrzebna tu, tysiące rozmów, wsparcia. Nie potrafię przejść obojętnie wobec krzywdy. A zajęcia z maluszkami w soboty dawały mi najwięcej radości. Ja wiem, że dzieci czekają na mnie. Ja wrócę … 

To był kwiecień tego roku, 20.04.2023, podczas zajęć indywidualnych na sali, które prowadziłam z Patrycją, poczułam okropne zawroty głowy. Pokazywałam, jak wykonać ćwiczenie, gdzie właśnie byłam pochylona głową do dołu … Świat zawirował. Dosłownie i w przenośni. Wymioty, biegunka i okropne uczucie.

Oczywiście nie chciałam żadnej pomocy medycznej. Wmawiając sama przed sobą, że to minie, jak tylko pojawię się w domu i prześpię to. Twardo stałam przy swojej wersji. Żadnego pogotowia. Ja chcę do domu. Przecież to przemęczenie. Przecież to minie. Nie minęło przez kilka dni. Głowa jak nie moja. Ale nie zostawiłam tego. Zapisałam się do neurologa. Dostałam skierowanie na rezonans angio. Początkowa diagnoza to zanik błędnika. Wolałabym by tak było. Rezonans… wjechałam w tę tubę modląc się by nie mieć żadnego guza. Po tygodniu miałam rezonans szyi. I oczekiwanie na wyniki. Badanie wzięłam do serca, nawet znalazłam zastępstwo na trampolinie. Nie chciałam skakać, dopóki nie dostanę wyniku. Przez myśl przeszło mi, że to pewnie przepuklina uciska. Wakacje na Teneryfie, w maju – samolot. Tak, ja leciałam samolotem. Żadnych objawów. Nic. Lot wspaniały. Wróciłam opalona, szczęśliwa.

To był poniedziałek gdy otrzymałam wynik. „Aniu, nie możesz już skakać na trampolinie. Masz tętniaka mózgu. Duży. Prawie 1 cm. Musisz szybko do specjalisty.” „Koniec” mówię, „koniec”. Jak ma dalej wyglądać moje życie? Przecież to moja pasja, moje źródło dochodu. Moje wszystko. Wszyscy ludzie, którzy mi zaufali – przecież ja muszę pracować. Ale stop!!! Mówię sobie; „masz w sobie tętniaka mała. Ty musisz coś z tym zrobić. Szukaj specjalisty.”

Wszystkie drogi poprowadziły mnie do profesora Juszkata. Poznań. Tak jak mówią o nim, człowiek o złotym sercu – podpisuję się pod tym obiema rękoma. Strach jaki miałam w sobie wchodząc na pierwsza wizytę, paraliżował mnie od stóp do głów. „Pani Aniu, tętniak duży, musimy szybko działać”. „Czy ja będę żyła? Mam dzieci.” „Tak, będziesz żyła. Ale musisz na siebie bardzo uważać. Nie możesz tego, tego i tego, kontroluj puls, żadnych zaparć, stresu.” Na następnej wizycie już dostałam pilne skierowanie do szpitala. Musimy działać. Za telefonem ze szpitala czekałam miesiąc. 22 lipca miałam embolizacje. Kładąc się na stół operacyjny myślałam tylko o jednym. Ja chcę to przeżyć. Pomimo że profesor zapewniał mnie o tym, że będzie dobrze, z tyłu głowy bałam się bardzo. Przyłożenie maski do mojej buzi i poczucie tej lekkości …

“Aniu, Aniu budzimy się ….” Nie zapomnę do końca życia tego uczucia. Ja żyję. Ja dostałam szansę.

Nie każdy miał tyle szczęścia co ja. Tętniaki pękają, ludzie nie wiedzą, że je mają. Ja dowiedziałam się na czas. Znaki… ja dostawałam znaki od wszechświata. W postaci gołębia. Gołąb towarzyszy mi od 2 lat, a od roku, bardzo często, jak tylko mam dostać jakiś przekaz. Nieliczni to zrozumieją. Nie będę dbała o to, kto w to wierzy. Ja wiem i wierzę. Ja nie miałam umrzeć, on nie miał pęknąć. Ja miałam dowiedzieć się na czas, bo ja mam żyć, ja jestem potrzebna. Tu na ziemi. Misja moja nie dobiegła końca. Ona trwa. Będę szerzyła swoje serce i dobro, będę nadal pomagała, tak samo kochała a jeszcze więcej dbała o siebie. Bo to, jak ja się będę czuła – to samo podam dalej. Moje zdrowie i samopoczucie są najważniejsze – jak ja będę zdrowa, silna, to będę mogła pomóc Tobie i Tobie. Pamiętajcie, słuchajcie siebie. Intuicja nie zawodzi. W moim przypadku tętniak pojawił się po to, żebym właśnie to zrozumiała. Żebym na chwile przystanęła i zastanawiała się nad swoim życiem. Co jest ważne a co ważniejsze. Zrozumiałam. Jestem wdzięczna, że dał mi wskazówki a za to, że nie pękł uwielbiam go.

Pamiętaj, badajcie się. Obserwujcie swoje ciało. To jedyne miejsce, w którym musisz czuć się dobrze. To twój dom.

Moja historia, pokazała wielu, wielu osobom że należy szukać przyczyny. Wiele osób zrobiło badania głowy, wyszło, że mają tętniaka, już są pod kontrolą lekarza. Są mi wdzięczni za to, że podzieliłam się moim. Słuchaj siebie. Słuchaj swojego ciała. Nie bagatelizuj objawów. Wrócę niedługo do mojej pracy. Ludzie na mnie czekają. Jestem wdzięczna.

Dbajcie o Siebie. 

Ania

Ps. Kochani, pamiętajcie że każdy z nas jest kreatorem własnego życia, to Ty, i tylko Ty decydujesz ile możesz dać komuś, ale pamiętaj też o Sobie, zasilaj swoją uwagą to, co zasługuje na uwagę, bo pamiętaj, że Twoje życie może się zmienić w każdej chwili. Dbaj o Siebie, słuchaj Siebie. Ja z tego miejsca dziękuję profesorowi Juszkatowi za to, że jest tak cudownym człowiekiem, wrażliwym, pomocnym, z sercem na dłoni oraz dr Stanisławskiej. Jej też należą się ogromne podziękowania 🫶🏻 Tętniaku nie pękaj u innych też!