Moja Historia – Kasia Majda

6 czerwca 2024 zmieniło się wszystko. Czwartek poranek jak co dzień, rano kawa z mężem, buziak na pożegnanie.

Nikt się nie spodziewał, że ten dzień zmieni nasze życie.
Godzina 10:00 — jestem w pracy, oczywiście stres od rana. Nagle czuję, jak coś pękło mi w głowie. Przestaję na chwilę widzieć i słyszeć. Myślę: „Wezmę się jeszcze w garść”, bo trzeba dokończyć zamówienia. Ostatni papieros… dzwonię po siostrę, żeby przyjechała po mnie, aby zmierzyć ciśnienie. Do biura już nie doszłam — zemdlałam z bólu głowy.

Ocknęłam się w karetce. Proszę tylko, żeby zadzwonić po męża, ale on już był — a to wszystko działo się u siostry na podwórku. Szpital w Kaliszu, badania, tomograf — pęknięty tętniak. Muszą mnie przewieźć do Poznania na operację. Moje pytanie było tylko: czy będą otwierać mi głowę? Powiedzieli, że nie, bo teraz wchodzą przez pachwinę. Uff, ulga! Miałam w głowie obraz ojca, któremu parę lat temu pękł tętniak…

Godzina 21:30 — zaczynają zabieg. Mąż z synem czekają na wiadomość pod szpitalem. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co oni czuli. Ja nie miałam w głowie, że może się coś stać i że mogę nie przeżyć. Myślałam, że trochę poleżę w szpitalu, wyjdę i wrócę do pracy, bo czułam się dobrze.

Ale dla mnie był inny scenariusz. Wróciłam do Kalisza, na oddział udarowy, któremu jestem bardzo wdzięczna — pani doktor Marcie Dziedzic, lekarzom i oczywiście całemu personelowi, który jest nieoceniony. Po paru dniach dostałam udaru niedokrwiennego — lewa strona ciała sparaliżowana. Wiadomość dla rodziny: „Jest źle”. 

Oczywiście mało z tego pamiętam, bo przez parę dni byłam nieobecna, ale gdy zaczęłam wracać, mówiłam do siebie: „Kaśka, przecież ty nie możesz być sparaliżowana! Jak to może być? Nie ty!”.

I znowu walka. Miałam siłę, bo mąż i synowie byli przy mnie. Wychodzę po trzech tygodniach do domu na parę dni i powrót na rehabilitację na trzy tygodnie. Bardzo nie chciałam tam zostać, ale dzięki rodzinie, która walczyła, żebym tam została, i dzięki wspaniałym rehabilitantom z kaliskiego szpitala — wyszłam z tego. Jestem sprawna, tylko nie założę już wysokich szpilek.

Okazało się jednak, że mam jeszcze jednego tętniaka do embolizacji. Trzy miesiące czekania, bo głowa musi się wygoić.

Listopad — znowu oddział udarowy, zabieg (nieoceniony prof. Sznajder). Marzec — znów oddział udarowy i zabieg. W czerwcu czeka mnie kontrola.

Uratowano mi życie, a ja uratowałam życie dwóm z czwórki rodzeństwa — siostrom. Okazało się, że to wszystko genetyka. Już też są po embolizacji tętniaka. Nigdy nie zadawałam sobie pytania, czemu to mnie spotkało. Widocznie miało być — nic nie dzieje się bez przyczyny. Życie powiedziało: „Dość, stop”. Trzeba przewartościować życie, prowadzić spokojniejszy tryb życia.

Teraz mam czas na wszystko, na co przed chorobą nigdy go nie było. Tylko trudno było mi pogodzić się z tym, że zabroniono mi wszystkiego — nie mogłam zawiązać butów, wytrzeć się ręcznikiem. I tu mąż okazał się największym wsparciem. Zabroniono mi prowadzić samochód, ćwiczyć, a przede wszystkim — pracować. Prowadziłam kwiaciarnię — to było moje życie, kochałam te kwiaty, choć dużo mnie to kosztowało: niewyspanie, ciągły bieg, bycie ciągle ocenianą. Ale lubiłam ten tryb życia. Jednak życie powiedziało: „Dość”.

Musiałam się przebranżowić i prowadzę butik odzieżowy — dzięki mężowi. Potrzebowałam wyjść do ludzi, bo siedząc w domu, wpadłam w depresję. To wszystko kosztowało mnie bardzo dużo. Ja — zawsze pełna energii, uśmiechnięta, zadowolona — nagle… koniec. Każdy mówił: „Ciesz się, że żyjesz”, a ja nie potrafiłam. Miałam różne myśli. Całą frustrację wyładowywałam na mężu, który był bardzo cierpliwy — za co jestem mu bardzo, ale to bardzo wdzięczna. Dziękuję moim synom — dzięki nim się nie poddałam. Dziękuję też siostrzenicy Andzi i jej córeczce Nelci, które były przy mnie, oraz całej rodzinie.

W takim przypadku życie weryfikuje wszystko. Przyjaźnie, które istnieją tylko, gdy jest dobrze. Znajomi, którzy są tylko na Facebooku, a w życiu — nikogo oprócz rodziny. Teraz wiem, że każdy myśli tylko o sobie. Nikomu nie życzę, by przechodził to, co nas dotknęło, ale nikt tego nie zrozumie, jeśli go to nie spotka. I nie wolno oceniać ludzi, jeśli życie zmusiło ich do dużych zmian.

Pogodziłam się już z tym, że nie wrócę do ukochanej pracy, ale teraz czuję się dobrze w butiku. Plusy są takie, że rzuciłam palenie!

Jeżeli chcesz się podzielić swoja historią napisz do nas. Jeżeli sobie tego życzycie, zapewniamy anonimowość. Twoja historia może być inspiracją dla innych i pomóc Tobie. 

Zycie Po Zabiegu

Moja Historia – Kasia Majda

6 czerwca 2024 zmieniło się wszystko. Czwartek poranek jak co dzień, rano kawa z mężem, buziak na pożegnanie. Nikt się nie spodziewał, że ten dzień zmieni nasze życie.Godzina 10:00 — jestem w pracy, oczywiście stres od rana. Nagle czuję, jak coś pękło mi w głowie. Przestaję na chwilę widzieć i

Czytaj Więcej »