Moja Historia – Ola z Trójmiasta
Prowadziłam życie typowej studentki ostatniego roku studiów. Uczęszczałam na uczelnię, rozpoczęłam pisanie pracy magisterskiej, dodatkowo podjęłam zatrudnienie.
W tym czasie z uwagi na nadmiar stresu zaostrzyły się u mnie objawy zaburzeń lękowych, z którymi zmagałam się od lat. Zawroty i bóle głowy oraz uczucie miękkich nóg były moją codziennością. Gdzieś w środku mnie nie godziłam się z tym, że własna psychika stała się moim wrogiem.
Paradoksalnie chciałam, żeby lekarze “coś” znaleźli. W związku z tym na mojej długiej liście specjalistów do odwiedzenia znalazł się neurolog, który po przeprowadzonym wywiadzie wstępnie zdiagnozował u mnie zaburzenia lękowe. W celu uspokojenia mnie i wykluczenia innych schorzeń zlecił szereg badań. Wśród nich znalazł się rezonans magnetyczny głowy z angiografią. Środę, 27 września, 2017 roku zapamiętam do końca życia. Rano wykonałam badanie MRI i jak gdyby nigdy nic pobiegłam do pracy na szkolenie. Po około 4 godzinach zadzwoniono do mnie i poinformowano, iż wyniki są do odbioru. Wtedy już wiedziałam, że jest źle, bo na opis standardowo czeka się dwa tygodnie. Jechałam do placówki płacząc i będąc w przekonaniu, że to guz albo stwardnienie rozsiane. Do dziś pamiętam współczujący wzrok Pań z recepcji. Przez łzy i trzęsące się ręce ciężko było mi połączyć literki w słowa, słowa w zdania. Przedstawiono mi diagnozę: tętniak tętnicy wewnętrznej lewej oraz stwierdzono, że jest źle, ale mogło być gorzej. Zaczęłam dzwonić do bliskich z informacją, że mam tętniaka w szyi. Dopiero po powrocie do domu mama powiedziała mi, że ta nieprawidłowość znajduje się w tętnicy w głowie. Tętniak mózgu zabrzmiał wtedy jak wyrok. Zawalił się cały mój świat. Atak paniki, płacz, w efekcie ból głowy i lęk, że “to coś” pękło. Następnie karetka, SOR i zdziwienie, że nikt poza mną nie jest tam specjalnie zaniepokojony. Zaczęłam prosić, aby mnie ratowali, bo sądziłam, że pękł mi tętniak. Lekarz dyżurujący usiadł przy mnie i wytłumaczył, iż nie ma powodów do niepokoju. Byłam pewna, że zostanę w szpitalu i będę operowana.
Zszokowała mnie informacja, iż na zabieg będę musiała czekać około roku. Na pytanie co będzie jeśli tętniak pęknie usłyszałam, że niestety realia są takie, iż dopiero po takowej sytuacji będą podejmowane działania. Dostałam wypis, przepłakałam całą noc, jednak postanowiłam się nie poddawać i walczyć o swoje zdrowie oraz życie. Kiedy nabrałam sił zaczęłam szukać w Internecie informacji o mojej przypadłości, przyczynach, skutkach oraz metodach jej leczenia. Przeczytałam i przeanalizowałam wiele artykułów medycznych popartych badaniami naukowymi. Posiłkując się specjalistyczną literaturą porównałam embolizację z tradycyjną operacją i klipsowaniem głowy po otwarciu czaszki.
Przeglądając liczne portale internetowe trafiłam na stronę Prof. dr hab. med. Roberta Juszkata. Napisałam wiadomość do kliniki z prośbą o pomoc i dostałam odpowiedź z numerem telefonu profesora. Zadzwoniłam, przedstawiłam sytuację i już 02.10.2017 roku zjawiłam się w klinice w Poznaniu na wizytę. Profesor mnie uspokoił, wszystko szczegółowo wytłumaczył, dając nadzieję na lepsze jutro. Zostałam skierowana do szpitala na zabieg embolizacji klasycznej. 16.10.2017 roku zadzwoniono do mnie z informacją, że następnego dnia mam stawić się w placówce. Z jednej strony poczułam ulgę, z drugiej zaś obawę przed tym, co mnie czeka. Szybkie pakowanie, 300 km drogi w strachu przed operacją, której wynik miał mieć wpływ na moje dalsze zdrowie i życie. Natłok myśli, niepewność, obawa przed śmiercią lub kalectwem spowodowanym ewentualnym niepowodzeniem zabiegu, towarzyszyły mi w każdej minucie i sekundzie. Znacząco wpłynęło to na stan mojej psychiki. W szpitalu dałam upust swoim emocjom. Płakałam, nie potrafiłam się skupić, byłam rozdarta wewnętrznie przez co nieświadomie utrudniłam pracę asystentce profesora Juszkata, Pani dr Kasi Stanisławskiej. Mimo wszystko wykonała mi ona bezbolesną angiografię. Po chwili zjawił się profesor, który mnie uspokoił, pogłaskał po głowie i profesjonalnie przeprowadził operację zakończoną sukcesem.
Bardzo szybko odzyskałam formę i po 2 dniach wróciłam do domu. Jeden problem został rozwiązany, natomiast objawy zaburzeń lękowych nie zniknęły. Wpadłam w pułapkę ciągłego kontrolowania ciśnienia krwi. Obsesyjnie dokonywałam pomiarów po kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt razy dziennie.
Po 6 miesiącach po zabiegu miałam wykonać kontrolny rezonans głowy. Badanie zrobiłam już po 3 miesiącach, ponieważ strach i niepewność nie pozwalały mi normalnie funkcjonować. Na szczęście wyniki okazały się pozytywne, co umożliwiło mi małymi krokami powrót do codzienności. Zaczęłam odzyskiwać równowagę psychiczną.
Mam świadomość, że będę musiała być pod kontrolą lekarską do końca swoich dni i zwracać uwagę na sposób odżywiania oraz prowadzić zdrowy i aktywny tryb życia. Jednak najważniejsze jest to, że po 4 latach od zabiegu funkcjonuję normalnie, jak zdrowa osoba. Zdaniem specjalistów jestem wyleczona, tętniak jest wyłączony z obiegu.